Bóg i wojownicy lunaparków, Czas na pogodę, Siostra Śmierć, Proces diabła, Trzech tatuśków, Fletnik, Zdrada to nie problem, Moja ulubiona dziewczyna. Wydział wewnętrzny (2009) - informacje o serialu w bazie Filmweb.pl. Oceny, sezony, odcinki, obsada, dyskusje wiadomości, ciekawostki oraz galeria.
Wydział wewnętrzny. Odcinek 21 < > Tu bije serce Europy! Wybieramy hit na Eurowizję! odc. 1 Film sensacyjny Policjant Brian O'Conner, który stracił pracę w
Übersetzungen des Phrase WYDZIAŁ WEWNĘTRZNY from polnisch bis deutsch und Beispiele für die Verwendung von "WYDZIAŁ WEWNĘTRZNY" in einem Satz mit ihren Übersetzungen: Wydział wewnętrzny chciał, żeby Nicky mnie wsypał.
Line of Duty - Wydział wewnętrzny (2012) s01e03 In the Trap - Sprawdź informację o tym odcinku: obsada, twórcy, galeria i forum odcinka.
Line of Duty Wydział wewnętrzny (2012) s06e01 odcinek 1 | sezon 6 (2021) - Sprawdź informację o tym odcinku: obsada, twórcy, galeria i forum odcinka.
Vay Nhanh Fast Money. Your browser does not support the video tag. Zobacz Życie Wewnętrzne cda napisy pl w dobrej jakości full hd. Na naszej stronie znajdziesz wiele różnych filmów. Życie Wewnętrzne cały film lektor plJakość Filmu100Jakość Tłumaczenia100Jakość Dźwięku100Prędkość Buforowania100Ocena Użytkowników100Reader Rating0 Votes0InformacjeReżyser: Marek KoterskiPremiera: 1986Gatunek: Kraj: PolskaObsada: Wojciech Wysocki, Joanna Sienkiewicz, Maria Probosz, Jolanta NowakO filmieŻycie Wewnętrzne oglądaj online wszedł do kin w 1986 roku w Polska. Do Życie Wewnętrzne lektor pl scenariusz stworzył Marek Koterski . Życie Wewnętrzne został wyreżyserowany przez Marek Koterski .86
Reżyseria Anthony Russo, Joe Russo Scenariusz: Christopher Markus, Stephen McFeely Gatunek: akcja/przygodowy Kraj produkcji: USA Rok produkcji: 2018 Obsada: Robert Downey Jr., Chris Evans, Benedict Cumberbatch, Scarlett Johansson, Chris Pratt, Chris Hemsworth, Mark Ruffalo Avengers: Wojna bez granic to wydarzenie w historii kina bez precedensu. Spektakularne starcie na śmierć i życie, przygotowywane od dekady i obejmujące cały świat bohaterów Marvel Studios. Avengersi ramię w ramię z innymi superbohaterami muszą być gotowi poświęcić wszystko, jeśli chcą pokonać potężnego Thanosa, zanim jego plan zniszczenia obróci wszechświat w ruiny. Film wyreżyserowali Anthony i Joe Russo, na podstawie scenariusza Markusa & Stephena McFeely’ów, a wyprodukował Kevin Feige. Producentami wykonawczymi są Louis D’Esposito, Victoria Alonso, Michael Grillo i Stan Lee. Każdy wie lepiej Najnowszy film fabularny CANAL+ ORIGINAL na podstawie scenariusza Krzysztofa Raka – autora hitów „BOGOWIE” oraz „SZTUKA KOCHANIA. HISTORIA MICHALINY WISŁOCKIEJ”. W... komedia/obyczajowy Na chwilę, na zawsze Przebojowa idolka nastolatków oraz popularny niegdyś piosenkarz z mroczną tajemnicą. Ich spotkanie zmieni wszystko, a miłość poruszy do łez! Zdobywca Fryderyka, Paweł Domagała, w podwójnej... romans Thor: Miłość i grom W filmie Marvel Studios "Thor: miłość i grom" Bóg Gromów (Chris Hemsworth) wyrusza na wyjątkową misję, by odnaleźć wewnętrzny spokój. Przyjemną emeryturę Thora przerywa jednak... fantasy/przygodowy Facebook
{"type":"film","id":658891,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/serial/Line+of+Duty+-+Wydzia%C5%82+wewn%C4%99trzny-2012-658891/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum serialu Line of Duty - Wydział wewnętrzny 2021-10-14 18:12:19 ocenił(a) ten serial na: 10 SEZON 6~ jest gdziekolwiek do złapania z polskimi napisami? grobell podbijam pytanie!! Netflix nie wrzucił jeszcze 6 sezonu... :( może na święta? Niestety, wątpię... dawid0711 jest na gryzoniu jacpod podasz dokładniejszy adres strony ? juraszenko17 Wchodzisz do gryzonia w wyszukiwarce wpisujesz tytuł s06e01 i masz wybór...,potem e02 itd jacpod Dziękować, dziękować jacpod Dzięki! :-) jacpod do gryzonia w wyszukiwarce? nie bardzo kumam Metju_Cwalk jacpod ale to tylko link do jednego odcinka, myślałem, że to ta wyszukiwarka to bym sobie ogarnął cały sezon xD Metju_Cwalk nie mogłem podać ci nazwy gryzonia bo post nie jest znasz chomika?Dam ci inne linki jeszcze 5...Ale po kolei,żeby to jakoś jacpod kocham cię Metju_Cwalk Zarumieniłem się...Bo akurat żona przez ramię zerknęła ... jacpod to chyba dobrze? niech wie, że za tak nie wiele może mieć konkurencję #nohomo jak coś ;p Metju_Cwalk koniec jacpod Wchodzę w te linki i nic , czy ktoś mi pomoże? Jestem zielona w tych tematach. Wiem co to chomik , ale tam trzeba płacić, tak? madzia07_2 Wszystkie linki masz powyżej u Matju Cwalka jacpod Tylko jak jak wchodzę w link to pisze nie znaleziono pliku da radę podesłać na maila? madzia07_2 Podaj mejla,wyślę jacpod madziam528@ dziękuję jacpod Hej,ja tez poprosze bardzo o linka,obejrzalam jeden odcinek na freedisc,bo mama tak konto ale drugiego nie moge wlaczyc:-(((((((prosze!!!!!ewwa27@ ,z gory dziekuje:-))))
Jest coś przejmującego w jego filmach. Śmiejemy się niemal do samego końca, a potem czujemy smutek, jakiś delikatny wewnętrzny stupor, a może nawet cierpienie. Marek Koterski obchodzi dwa jubileusze. Po pierwsze, tydzień temu ukończył 80 lat. A po drugie, 7 czerwca minęło dokładnie dwadzieścia lat od uroczystej premiery jego kultowego filmu „Dzień świra”. „Po coś jest ten przecinek” Koterski – urodzony w Krakowie dramaturg, pisarz, scenarzysta, reżyser filmowy i teatralny. Jest absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim ze specjalizacją „Teoria literatury”. Pracę magisterską na temat „Teatr a dramat” napisał pod kierunkiem profesora Jana Trzynadlowskiego. Potem studiował też malarstwo i historię sztuki. W 1971 roku ukończył wydział reżyserii w łódzkiej filmówce. Wcześniej próbował dostać się na reżyserię teatralną na warszawskiej Akademii Teatralnej, ale nie zdał egzaminu. Po latach wspomina, nie bez ironii, że podejrzał, nielegalnie, swoje akta, w których napisano: „Inteligencja poniżej średniej. Kompletny brak umiejętności formułowania myśli”. „Widocznie tak miało być – mówi. – Wtedy czułem się pokrzywdzony. Dziś jestem wdzięczny”. Tak oto narodził się jeden z największych artystów polskiego kina. Niechętnie udziela wywiadów. Kilka lat temu udało się Jackowi Cieślakowi porozmawiać z artystą dla „Rzeczpospolitej”. Koterski przypomniał wtedy, że właściwie wszystkie jego teksty są napisane dla teatru: „Po kolei: monodram «Nienawidzę» – matka wszystkich moich filmów – to teatralny monolog, «Dom wariatów», «Życie wewnętrzne» też. Tylko «Porno», «Nic śmiesznego» i «Ajlawju» były od początku pomyślane dla kina”. Ale „Dzień świra” to klasyczna sztuka teatralna, z podtytułem: monolog na jedną osobę lub więcej, napisany charakterystycznym dla Koterskiego trzynastozgłoskowcem. Koterski bezwzględnie przekuwa balony pychy i hipokryzji, na szczęście robi to z humorem, bez pogardy, ciepło, z empatią ks. Andrzej Luter Reżyser wspomina swoje „bardzo kręte” teatralne ścieżki: „Na własne konto zaczynałem od Teatru Otwartej Sceny – eksperymentalnego. Wcześniej byłem asystentem Jerzego Krasowskiego i Krystyny Skuszanki podczas ich dyrekcji we wrocławskim Teatrze Polskim – wspaniałej, bo tuż po ich przyjeździe z Nowej Huty. Dużo się od nich nauczyłem, jeśli chodzi o pracę z aktorem. Skuszanka pokazała mi, jak analizować postaci i kontakt z uczuciami – w każdej sekundzie działania. (…) Nauczyłem się też, że aktor, szczególnie w filmie, który jest ciężkim zajęciem, nie może słuchać na planie wywodów o Kierkegaardzie i Heideggerze, tylko musi usłyszeć od reżysera podstawowy komunikat – na przykład: «Czujesz zazdrość»”, albo: «Wstydzisz się»”. A poza tym, „jeżeli w sztuce jest przecinek, to, być może, facet powinien zrobić dwa kroki. Po coś jest ten przecinek”. Tekst dla Koterskiego był zawsze najważniejszy. Bliskie są mu słowa Jacquesa Lassalle’a, francuskiego mistrza teatru, żeby nie traktować autorów „jak idiotów, którzy nie wiedzieli, co piszą”. „Nieszczęściarz”, czyli nasze lustro Wiele swoich sztuk, które potem przeniósł na ekran kinowy, najpierw wyreżyserował w teatrach. „Życiem wewnętrznym” zadebiutował w warszawskim Teatrze Współczesnym, „Dom wariatów” wystawił w Teatrze Ateneum. 4 czerwca 2022 roku Ateneum powrócił do „macierzystej”, teatralnej wersji „Dnia świra”. Reżyser Piotr Ratajczak wyszedł zwycięsko z tej próby, tak samo jak odtwórca głównej roli Adam Cywka. Musiał mieć świadomość, że będzie porównywany z Markiem Kondratem, który wspaniale zagrał głównego bohatera, czyli Adasia Miauczyńskiego, w legendarnej wersji filmowej. Adaś zawdzięcza swoje nazwisko matce Marka Koterskiego, która często strofowała syna słowami: „Nie miaucz”. Miauczyński, protagonista niemal wszystkich filmów Jubilata, to w jakimś stopniu jego alter ego. Oto postać polskiego „nieszczęściarza”. Sfrustrowany polonista, samotnik, choleryk, uwięziony w codziennych rytuałach i obsesjach. Sam Koterski mówił o nim, że to „niezborny i przegrany, dość nawet sympatyczny polski mazgaj i nieudacznik, będący bardziej produktem zdarzeń niż ich kreatorem, niemal po obłomowsku bierny, ale pełen pretensji do życia”. Twórca nie ukrywa, że od początku „żywił” tę postać sobą, ale z czasem zauważył różnice. Adaś to już nie tylko Marek, to także ja, ty…. Pozostał on jednak wygodnym medium dla wyrażenia bólu reżysera, jego strachu i wstydu. Nadając postaci Adasia tak mocno osobisty wymiar, Koterski uderzył w splot słoneczny wielu z nas. Bo kto nie znajdzie w sobie, przynajmniej niektórych, cech Adasia? Kto nie odszuka w sobie zachowań, myśli, obsesji, których nigdy i nikomu nie ujawni, ze wstydu? Reżyser bezwzględnie przekuwa balony pychy i hipokryzji, na szczęście robi to z humorem, bez pogardy, ciepło, z empatią, ale też boleśnie, momentami brutalnie. Taki paradoks. Oglądając „Wesele” Smarzowskiego, polski mieszczuch i inteligent siedzi sobie w fotelu przed telewizorem i triumfalnie myśli o postaciach z filmu: „Wszyscy to sukinsyny, a ja jestem wspaniały”. Oglądając filmy Koterskiego zamknie się raczej w kąciku ze wstydu i powie sam do siebie: „Cholera, to było o mnie…”. Jednocześnie twórca „Dnia świra” daje nadzieję. Nawet, a może szczególnie, w tak traumatycznym filmie, jak „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, w którym alkoholizm Adasia, upodlenie, upadek i podnoszenie się do życia mają wymiar transcendentny. Ukryta religijność – to kolejna cecha jego filmów. Język z bankructwa polszczyzny I jeszcze język dramatów i scenariuszy Koterskiego. W wywiadzie z Cieślakiem tak o nim mówił: „Przystępując do «Domu wariatów», czułem, że mamy do czynienia z bankructwem tradycyjnego języka jako sposobu komunikacji. Poza tym Polacy w szczególności przemawiają do siebie. Nie rozmawiamy – tylko wymieniamy przemówienia. Fruwają między nami klisze językowe. Padają w naszych rozmowach odpowiedniki frazesów typu «Jego wystąpienie spotkało się z gorącym aplauzem». A takich zdań już nie słuchamy. Ale jak napiszę, że «Jego przemówienie spotkało się z gorącym kotletem», to cała widownia zaczyna myśleć. Pan też się zaśmiał. Jeżeli popełniam błąd – to robię to celowo. Wbijam się w świadomość. Zwracam na coś uwagę. Łapię gościa za klapy. Nie przysypia. Lepszy język błędny, a z pierwszej ręki, bo ma funkcję osobniczą. Język Gombrowicza też wyrósł z poczucia bankructwa polszczyzny”. Większość Polaków, jestem o tym przekonany, zna cytaty z „Dnia świra”, które używanie są w języku codziennej komunikacji. Najsłynniejsze z nich to: „Dżizus, (tu czytelnik niech sobie sam dopowie)”; „Moja racja jest najmojsza”; „A jeśli Polska to jest właśnie ta oszczana klapa?”; „Co za ponury absurd – żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?”; „Jestem skrajnie wyczerpany, a przecież jest rano…”; „Żeby nie jeść samotnie, jem z telewizorem”. O lekcji języka angielskiego już nawet nie wspominam. I to najbardziej przejmujące i bezradne westchnienie Adasia, a może i nasze: „Przecież moje życie, moje, miało wyglądać zupełnie inaczej…”. Krytycy literatury piszą mądrze, że swoista nieprzezroczystość warstwy językowej filmów Koterskiego nie pozwala na jej bezrefleksyjny odbiór. Na koniec zatem wspomnienie o krytyku literackim, Henryku Berezie, który uwielbiał język i słowotwórstwo reżysera. Jest rok 2011, kilka miesięcy przed śmiercią Henryka. Na ekrany wchodzi film Koterskiego „Baby są jakieś inne” z Robertem Więckiewiczem i Adamem Woronowiczem. Schorowany już Henryk bardzo chce iść na premierę do Złotych Tarasów. Załatwiamy mu wejściówkę. Siedzę obok niego. Przez cały film rechocze, pokłada się ze śmiechu, myślałem, że fotel pęknie. Po zakończeniu seansu pytam go o opinie. A on, Henryk Bereza, legendarny krytyk, przystaje na chwilę i z bardzo już poważną miną mówi: „Koterski to jest wielki pisarz. Pisarz, powiadam! Jeden z największych”. I rusza dalej, do swojej kawalerki za Domami Centrum, zapewne żeby jeszcze przed snem przeczytać jakiś maszynopis podrzucony mu przez młodego literata do zaopiniowania. Jest coś przejmującego w filmach Koterskiego, śmiejemy się niemal do samego końca, a potem czujemy smutek, jakiś delikatny wewnętrzny stupor, a może nawet cierpienie. „Ludzi można porównać do kropel w beczce wody” – lubi mówić Koterski. „Staram się opisać tylko swoją kroplę”. I to jest też nasza kropla, moja kropla, panie Marku. Ostatnio tak mądrze opisana w niedocenionym filmie „7 uczuć”. W tej beczce jest jeszcze wiele kropel. Czekamy zatem… Przeczytaj też: Paweł Pawlikowski: Lubię stwarzać przestrzeń dla wiary
Zaufaj mu… jest gliną* Gdyby na ulicach polskich miast przeprowadzić ankietę, to pewnie nie znalazłby się nikt, kto mógłby coś konkretnego powiedzieć o Internal Affairs aka Sprawy wewnętrzne (pierwotne rodzime tłumaczenie) aka zabójcze, tureckie Gizli iliskiler. Gdyby to samo zrobić w USA, to może znalazłoby się parę osób, ale też nie byłby to satysfakcjonujący wynik. Innymi słowy jest to film, o którym kinomani z pewnością słyszeli w dniu premiery, a potem ewentualnie udało im się obejrzeć go na kasetach wideo lub w telewizji. Ale dziś pamiętają go tylko nieliczni, o darzeniu estymą nie wspominając. A piszę o tym nie bez kozery, bowiem właśnie zapowiedziano… remake rzeczonego dzieła, któremu niedługo stuknie już trzydzieści lat. Ten blisko dwugodzinny thriller od Paramount Pictures w reżyserii Mike’a Figgisa przyniósł zaledwie niecałe 28 milionów dolarów wpływów, zatem trudno tu mówić o jakimś wielkim sukcesie i potencjale na kolejne gigantyczne dochody. Rzeczony remake nie ma też sensu od strony technicznej, bo film wciąż doskonale się trzyma. Klimatyczne zdjęcia Johna A. Alonza (Chinatown) świetnie oddają ówczesne Los Angeles – zarówno skąpane w mrokach gorących, kalifornijskich nocy, jak i za dnia – a muzyka, którą z Brianem Banksem i Anthonym Marinellim współtworzył sam reżyser, to jeden z tych rzadkich przykładów prostej, acz pełnej niesamowitego charakteru ilustracji z nerwem (notabene soundtrack nigdy nie doczekał się oficjalnego wydania, jedynie parę krótkich fragmentów znajduje się na kompilacji Figgis On Figgis, czyli albumie zawierającym wybrane pozycje z filmografii twórcy). Atmosfera filmu jest zatem niepodrabialna i już choćby w tym względzie nowa wersja będzie miała pod górkę. Oczywiście to wszystko byłoby bez znaczenia, gdyby sama historia nie wzbudzała emocji. Ale i tutaj Wydziałowi wewnętrznemu nie można nic zarzucić. Scenariusz Henry’ego Beana (Fanatyk) nie jest co prawda pozbawiony pewnych fabularnych uproszczeń i drobnych potknięć (naciągana końcówka), ale za to jest niegłupi, konsekwentnie poprowadzony i traktuje dany temat w sposób dorosły, bezkompromisowy – czyli raczej nie w typie dzisiejszego Hollywood. Świetna jest również obsada, wśród której znajdziemy takie nazwiska jak Laurie Metcalf, Nancy Travis, William Baldwin, Annabella Sciorra, Xander Berkeley i John Kapelos, pomiędzy którymi przemyka też przyszły kolekcjoner błyskotek, Elijah Wood. Rzecz jasna prym wiodą tu jednak będący wtedy u szczytu sławy Richard Gere i Andy Garcia, którzy bez żadnego problemu potrafią pokazać się ze swojej twardej strony, co czyni ich ekranowe starcie niezwykle ekscytującym. Jest to więc film, który posiada wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Ale zaraz, zaraz. O czym w ogóle on jest? Już piszę. Garcia gra Raymonda Avilę – policjanta o latynoskich korzeniach, który właśnie dostał się do niesławnego, tytułowego wydziału wewnętrznego policji Los Angeles (czyli policji w policji, gdzie transfer uważa się raczej za wygnanie, bo donosi się na swoich). Jego pierwszym zadaniem jest dochodzenie w sprawie byłego kolegi z akademii. To prowadzi go z kolei do Dennisa Pecka (Gere) – oficjalnie pozornie dobrego gliny, który pod przykrywką munduru robi, co chce, i jest całkowitym przeciwieństwem idealnego stróża prawa. Raymond bierze go pod lupę, jednak Peck jest bardzo doświadczony i nie zamierza się łatwo poddać – aby wygrać, nie cofnie się przed niczym, włączając w to morderstwo. Rozpoczyna się prawdziwa wojna nerwów i charakterów, w której wszystkie chwyty są dozwolone i nikt nie może czuć się bezpiecznie… Podobne wpisy Tak w skrócie przedstawia się ten prekursor wychwalanego Dnia próby, od którego jest, mimo wszystko, znacznie bardziej duszny. To zresztą też ciekawszy aktorski pojedynek, zostawiający w tyle relację Denzela Washingtona z Ethanem Hawkiem, którzy działali raczej na zasadzie relacji mistrz – uczeń. Tymczasem Garcia i Gere niemal od razu skaczą sobie do gardeł. Smaczku dodaje tu zresztą fakt, że na planie niezbyt się lubili, więc napięcie pomiędzy nimi i wszelkie fizyczne starcia były prawdziwe. Czy dziś da się to przebić? Wątpię. A dzięki temu film zyskuje przecież na dramaturgii, zaskakuje, a niekiedy nawet szokuje zwrotami akcji, których dziś nikt by pewnie nie nakręcił w podobny, pozbawiony politycznej poprawności sposób (doskonała scena małżeńskiego spięcia w restauracji zostałaby zapewne spalona na stosie przez feministki XXI wieku). Wspomniany doskonały duet aktorski uzupełnia solidna grupa pełnokrwistych postaci drugoplanowych (gdzie, wbrew pozorom, kobiety nie są sprowadzone do bezbronnych ozdobników) oraz naprawdę porządna, acz daleka od blockbusterowych fajerwerków akcja. To w końcu nie krzykliwi Bad Boys, którzy lśnią niczym porsche, którym się poruszają, lecz produkcja zdecydowanie bliższa realizmowi i późniejszym tytułom pokroju W cieniu chwały czy Policja, które również mierzyły się z prześwietlaniem nieuczciwych gliniarzy. Ducha Internal Affairs czuć też oczywiście w koreańskiej Infiltracji (później efektownie przerobionej przez Scorsesego), której tytuł angielski brzmi wszak… Infernal Affairs. W dodatku film Figgisa praktycznie wyczerpuje temat, choć przecież wcale nie był pierwszym ukazującym brud za odznaką (wcześniej mieliśmy w końcu na przykład Serpico). A czyni to głównie za pomocą może nie błyskotliwych, ale na pewno konkretnych dialogów, które nie owijają niczego w bawełnę („Są uprzejmi tylko dlatego, że się nas boją”). Czy można tu powiedzieć coś nowego, bez popadania w banał lub schemat? Chyba nie, bo choć czas nieubłaganie prze do przodu i widok funkcjonariuszy posługujących się dziś już wielce archaicznym sprzętem może wywoływać uśmiech, tak sposoby działania i cel przyświecający kolejnym wcieleniom „brudnych Harrych” pozostaje niezmiennie ten sam. Może niektórzy z nich są bardziej nonszalanccy w swoich poczynaniach (Gere jest w tym filmie pozbawiony skrupułów, ale wciąż zachowuje dobrą minę), które też nie są już równie szokujące dla społeczeństwa jak kiedyś. Z drugiej strony cały krajobraz wokół korupcji oraz policji znacząco się zmienia, nie tylko w kwestiach rasowych. Techniczne nowinki stają się dla obu stron barykady równie przydatne, co uciążliwe, a archetyp twardego faceta w mundurze odchodzi do lamusa (zresztą nawet i u Figgisa partnerka Garcii jest lesbijką i nikt nie drze o to szat). Odmłodzenie trochę Wydziału wewnętrznego być może dałoby nowe życie tej opowieści, pchnęłoby ją na nowe, bardziej kontrowersyjne tory. Ale czy stałaby się ona przez to lepsza? Na to pytanie warto odpowiedzieć sobie samemu, sięgając po wciąż trzymający fason, nadal doskonale oglądający się oryginał, który nie jest z pewnością kinem doskonałym, ale w swojej klasie nie ma sobie równych. * Ten tagline filmu jest przerobionym fragmentem dialogu, w którym na pytanie o to, czy można mu zaufać, Gere rozbrajająco odparowuje: „Oczywiście. Jestem gliną”.
wydział wewnętrzny cały film